piątek, 8 lutego 2013

Czarne dobro - kawa.

Pij kawe, ale z umiarem.


Prowadząc zdrowy tryb życia powinno się unikać używek, które mogą być nawet w późniejszym czasie nałogiem. Jestem zwolennikiem tezy, że trzeba wszystkiego spróbować. Kiedyś, gdy jeszcze jako mały chłopiec spróbowałem po kryjomu z filiżanki mamy czarnego trunku było mi nie dobrze. Pomyślałem jak można to pic. Okropieństwo. Jednak po czasie sam zasmakowałem w kawie. Oczywoście pije z umiarem,  czyli jedną dziennie. Robie to ponieważ teraz uwielbiam jej smak. Rozsmakowałem się w niej gdy podczas studiów zatrudniłem się w kawiarni żeby trochę dorobić. Stałem się smakoszem. Zacząłem robić różne kawy i oczywiście ich próbowałem. Byłem dobry w ich robieniu, dostałem nawet zaproszenie na  mistrzostwa Polski baristów. Fajna przygoda. Robienie kawy moży być nawet nazwane sztuką:











Bezpieczna ilość? Trzy-cztery filiżanki dziennie, dostarczające 300-400 mg kofeiny, dwie - dla kobiet w ciąży i karmiących. Jednak nie przed śniadaniem ani, co gorsza, zamiast. Na czczo kofeina zmienia wrażliwość organizmu na insulinę i może powodować gwałtowny wzrost poziomu cukru po jedzeniu. Natomiast po posiłku - już nie.


Nazwano ją czarnym szatanem, wieszano na niej wszystkie psy świata. Za to, że wypita wieczorem wprawia w dygot i nie pozwala zasnąć. Że wypłukuje wapń z kości, powoduje anemię, palpitacje serca i pryszcze. Ostrzegano też, że uzależnia i truje. Tymczasem wiele badań pokazuje, że wcale nie taki diabeł straszny, jak go malują. Pobudza układ oddechowy, stymuluje krążenie, obniża napięcie mięśni. Dlaczego zatem przez lata ten czarny napój miał tak czarny wizerunek? Owszem, kawy raczej nie powinno się pić późnym wieczorem, bo niektórym może utrudnić zaśnięcie. To prawda, że nie jest zalecana osobom z hipercholesterolemią, gdyż powoduje wzrost poziomu cholesterolu we krwi. Osoby z nadciśnieniem też muszą na nią uważać, bo podnosi ciśnienie (jednak na krótko i uważa się, że dwie filiżanki dziennie nie powinny zaszkodzić). Poza tym reakcja na kofeinę jest u każdego z nas inna - jedni po dwóch łykach kawy po południu są tak nakręceni, że nie mogą spać do rana, drudzy po kilku filiżankach wypitych wieczorem chrapią jak susły. Z całą pewnością kawa nie ma jednak wpływu na powstawanie nowotworów i chorób serca, wręcz odwrotnie. Pita w rozsądnych ilościach zmniejsza prawdopodobieństwo śmierci z powodu zaburzeń krążeniowych o ponad jedną trzecią! Dlaczego?

Kawa to napój naturalny, oprócz kofeiny zawiera mnóstwo substancji przeciwzapalnych i przeciwutleniających, które chronią naczynia krwionośne przed miażdżycą, a organizm - przed starzeniem się. Umiarkowane i systematyczne picie kawy powinno się zalecać szczególnie kobietom, gdyż działa wyszczuplająco, tzn. zmniejsza wydzielanie insuliny, obniżając ryzyko otyłości i cukrzycy typu II.

Najnowsze badania wykazują też, że kofeina nie powoduje osteoporozy, zwłaszcza u osób jedzących ryby i przetwory mleczne. "Kawoszki" rzadziej zapadają na nowotwory macicy. Kofeina stymuluje wzrost mieszków włosowych u panów, których czupryna zaczęła się już przerzedzać, natomiast u pań może wpływać na... rozmiar (lekkie powiększenie) piersi.

Prawdziwa kawa.


Prawdziwa kawa to ziarna. Najlepiej zmielić je w domu tuż przed parzeniem. Piękny, głęboki aromat mają tylko ziarna błyszczące, niepopękane, z wyraźnym śladem tłustych olejków kawowych na skorupce.

Na świecie uprawia się zasadniczo dwa gatunki kawy - arabicę i robustę. Która lepsza? Zdecydowanie arabica. To kawa najwyższej jakości, delikatna i łagodna w smaku. Robusta jest co prawda bardziej odporna na kaprysy klimatu i szkodniki, rośnie i owocuje szybciej, ale jest mniej smaczna, kwaskowata, często ma ziemisty posmak. Zawiera za to mnóstwo kofeiny. To kawa gorsza jakościowo, stąd o 30 proc. tańsza. 



Do najszlachetniejszych odmian należą: Arabica Excelso Kolumbia, Arabica Kostaryka Tarazzu, Arabica Etiopia Djimmah, Jamajka Blue Mountain. Najlepsze, świeżo palone ziarna kupimy w małych palarniach lub specjalistycznych sklepach. Powinny chrupać podczas rozgryzania i mieć mocny smak. Gdy są gumowate i gorzkie, przypuszczalnie długo zalegają półki. Opakowanie powinno być szczelne, najlepiej z wentylkiem (ziarna mogą w nim minimalnie "oddychać" i nie "pocić się"). Po otwarciu przechowujemy je w szczelnym słoiku w lodówce.

Dla smakoszy kawa rozpuszczalna to nie kawa. Łatwo przyrządzić ją w biurze, a nawet pod namiotem, ale smak i aromat już nie te! Jeszcze gorzej oceniają kawę w małych saszetkach typu "3 w 1". Saszetka zawiera zaledwie kilka procent kawy, za to morze cukru, ekstrakt kawy zbożowej, niezdrowy, utwardzony tłuszcz roślinny, mleko w proszku, zagęstniki, fosforany utrudniające wchłanianie wapnia oraz tysiące innych niepotrzebnych składników.

Wiele osób pije kawę bezkofeinową, wierząc, że jest zdrowsza. Tymczasem żeby z kawy "wydobyć" kofeinę bez naruszenia substancji odpowiedzialnych za smak i aromat, używa się silnie działających chemicznych rozpuszczalników, np. chlorku metylenu - toksycznego gazu. Lepiej zatem zamiast kilku filiżanek "chemicznej" bezkofeinowej zdecydować się na jedną czy dwie prawdziwej.

Będąc kilka lat temu w Grecji, gdzie również pije się dużo kawy spotkałem się z ciekawą sprawą. Wszedłem do jednego sklepiku, gdzie można było wybrać sobie jedną z kikudziesięciu kaw ziarnistych. Pani ekspedientka mieliła ją przy mnie i pakowała w ładny woreczek, taką miniaturę tych do których wsypuje się kawę w Brazylii. W Polsce tego nie widziałem. Ponadto piłem tam prawdziwą frappe. Nauczyłem się jej robić i stała się świetną formą ochłody w gorące dni. Serwowałem ją w kawiarni w której pracowałem. To był hit. Przepis tutaj.

Frappe coffee:



wtorek, 29 stycznia 2013

Napoje izotoniczne - dla ciebie?

Izotoniki - dla aktywnych.

Napoje izotoniczne powstały z myślą  o sportowcach.  Wprowadzono je na rynek i okazuje się, że piją je wszyscy. Powodem pewnie jest cukierkowy smak i ładny kolor. Jednak przeznaczone są dla osób prowadzących aktywny tryb życia i przede wszystkim sportowców.

Według badań, sportowcy, którzy piją napoje izotoniczne mogą ćwiczyć dłużej i intensywniej, są przy tym mniej narażeni na przegrzanie organizmu. Celem izotoników jest wyrównanie poziomu wody i elektrolitów wydzielanych z organizmu w procesie wydzielania potu. Mają również uzupełnić witaminy i oraz - w niewielkim stopniu - węglowodany spalane podczas wysiłku fizycznego. Co więcej, często mylone są z napojami energetyzującymi, choć to dwa różnie działające środki. 


Dla zdrowia czy dla mody?


Napoje izotoniczne polepszają wydajność przy ćwiczeniach wymagających wysiłku. Pozwalają odpowiednio nawodnić organizm. Dzięki temu, że zawierają identyczne stężenie jonów, minerałów i cukrów jak płyny ustrojowe człowieka, zapewniają odpowiednie wchłanianie wody oraz elektrolitów. Zawierają dobrze dobraną kombinację składników mineralnych (regulujących gospodarkę wodno-elektrolitową oraz pracę mięśni) i węglowodanów. Zapewniają utrzymywanie stałego poziomu glukozy we krwi i ciągłe uzupełnianie energii traconej podczas wysiłku, co opóźnia wystąpienie objawów zmęczenia. Dają poczucie świeżości i skutecznie gaszą pragnienie. Izotoniki warto pić w gorączce, w tropikach, przy dużej wilgotności powietrza, w każdej sytuacji, gdy się obficie pocimy i grozi nam odwodnienie.


Modne jest obecnie spożywanie wcześniej wspomnianych napojów energetyzujących. Należą one do drugiej grupy środków dodających energii, które biją rekordy popularności wśród młodzieży. Młodzi ludzie zapominają, że nie są to zwykłe napoje chłodzące. Pojawiły się na rynku, by stymulować mózg osób poddanych dużemu wysiłkowi psychicznemu i fizycznemu. Głównym zadaniem tego kolorowego płynu jest więc pobudzenie organizmu do działania. W sumie nie dostarczają one dużych ilości energii, ponieważ ich działanie pobudzające związane jest z obecnością głównie kofeiny, tauryny oraz witamin z grupy B. Po wypiciu puszki napoju o smaku landrynki, człowiek czuje się pobudzony i bardziej skoncentrowany. To jednak krótkotrwałe działanie, podobne jak po wypiciu filiżanki mocnej kawy oraz po zjedzeniu kawałka czekolady.

Skład to podstawa.


Na sklepowych półkach jest cała masa napojów o różowej barwie i landrynkowym smaku. Różnią się jednak nie tylko ceną, ale również zawartością. Szczególnie dla sportowców skład napoju izotonicznego ma ogromne znaczenie. Badania wykazują, że zbyt duża ilość węglowodanów spowalnia wchłanianie płynu. Mieszanka prostych węglowodanów (np. sacharozy, glukozy i fruktozy) przy niezbyt dużym stężeniu może przyspieszyć wchłanianie płynów. Istotna jest zawartość sodu. Wystarczająca ilość sodu w napoju będzie aktywizowała mechanizm pragnienia, aby zwiększyć częstotliwość picia i tym samym polepszyć poziom płynów w organizmie. Spore znaczenie ma smak. Jeśli nie jest odpowiedni, ilość wypitego płynu będzie mniejsza, co nie zapewni odpowiedniej hydratacji.
A co z napojami energetycznymi? Witamina B12, częsty ich składnik, używana jest w medycynie do ratowania pacjentów w stanie nieprzytomności po spożyciu olbrzymich dawek alkoholu. Stąd nadciśnienie i stan ekscytacji, w którym człowiek znajduje się po jego spożyciu. Większość z tych napojów zawiera składniki, które rozcieńczają krew, by serce mogło łatwiej przetaczać krew, a wysiłek fizyczny uczynić mniej wyczerpującym. To działanie środka może doprowadzić nawet do wylewu.

Co za dużo to nie zdrowo.

Choć specjaliści twierdzą, że nie ma żadnych ograniczeń ilościowych w przyjmowaniu napojów izotonicznych, zaleca się umiar w ich spożywaniu. Szczególnie gdy wysiłek fizyczny nie jest zbyt intensywny. Natomiast bezwzględnie należy dawkować energizery. Ich działanie pobudzające jest dalece niebezpieczne. Szczególnie wrażliwe są dzieci, kobiety w ciąży i karmiące oraz osoby z nadciśnieniem tętniczym. Ze względu na wysoką zawartość glukozy niewskazane są także dla cukrzyków. Jeśli po spożyciu płynu nie wykonuje się ćwiczeń fizycznych, a funkcja energetyzująca napoju przyspieszyła rytm bicia serca, doprowadzić to może nawet do nagłego zawału.

W internecie znajduje się wiele artykułów o izotonicznych i energetycznych. Warto zwiększać swoją wiedzę na temat tych wspomagaczy, ponieważ może nam to uratować zdrowie.
 

środa, 23 stycznia 2013

Kozie mleko - same zalety.

Kozie mleko - pij, bo warto.

Choć popularnością nie dorównuje mleku od krowy, jest znacznie od niego zdrowsze. Zawiera szereg cennych witamin, a specjaliści z Uniwersytetu w Granadzie uznali kozie mleko za żywność funkcjonalną, czyli taką, która ma korzystny wpływ przynajmniej na jedną z funkcji organizmu i zmniejsza ryzyko chorób. Mleko kozie to dar dla zdrowia i urody.Popyt na ten produkt spożywczy ciągle rośnie, mimo że w polskiej branży mleczarskiej wciąż są to artykuły mało popularne i w dużej mierze eksportowane za granicę. Obecnie ok. 15 proc. polskiej produkcji trafia m.in. do Rosji, Finlandii czy na Ukrainę. Przedsiębiorców wciąż ogranicza jednak niedobór tego surowca spowodowany małą liczbą gospodarstw, które produkują kozie mleko.


Polacy do koziego mleka przekonują się powoli. Niektórzy lekarze zalecają je małym dzieciom jako alternatywę dla mleka krowiego, na które wiele maluchów ma uczulenie. Chodzi o kazeinę, czyli najważniejsze białko mleka, które zawiera czynnik alergiczny – a mleko od krowy jest w nie bogate. W mleku kozim niewiele jest również laktozy, której nie toleruje blisko 40 proc. dorosłych. Przez lata alergie pokarmowe leczyło się właśnie w ten sposób; zamieniając mleko krowie na kozie, czyli hipoalergiczne. Warto jednak pamiętać, że również mleko od kozy może uczulać, dlatego zanim podamy je dziecku, skonsultujmy się z lekarzem. Ulga u malucha po podaniu mu mleka koziego może być bowiem jedynie tymczasowa.
Nie zmienia to faktu, że kozie mleko jest bardzo zdrowe. Przede wszystkim zawiera ważne dla organizmu witaminy – A, C, D, PP i z grupy B, a także kwas foliowy. Korzystnie wpływają one na pracę organizmu, zdrowie i kondycję skóry. W swojej strukturze chemicznej mleko kozie najbardziej przypomina mleko... kobiece. Zawiera oligosacharydy, czyli prebiotyki, które stymulują rozwój prawidłowej flory bakteryjnej jelit, wskutek czego korzystnie wpływają na zdrowie. Mleko kozie zawiera cenne kwasy tłuszczowe omega-6. Napój ten spożywany regularnie obniża poziom złego cholesterolu we krwi oraz trójglicerydów – pamiętajmy, że wysoki poziom trójglicerydów znacząco podnosi ryzyko wystąpienia chorób serca.

Zdaniem naukowców z hiszpańskiego Uniwersytetu w Granadzie mleko kozie korzystnie wpływa na zdrowie do tego stopnia, że uznano je za żywność funkcjonalną. Dowiedziono, że spożywane przez osoby z anemią pomaga im szybciej wrócić do zdrowia – mleko kozie nasila bowiem wykorzystanie żelaza (którego niedobór prowadzi do niedokrwistości) i regenerację hemoglobiny. Naukowcy odkryli także, że obecne w nim składniki wspomagają przyswajanie takich pierwiastków jak magnez, wapń i fosfor. W tym mleku „siedzi” też mangan, miedź, selen i potas.

Sposób na długowieczność

W tym niezwykłym produkcie znajdziemy wszystkie aminokwasy egzogenne, które muszą być dostarczane organizmowi wraz z pożywieniem, m.in. korzystną dla zdrowia taurynę – organiczny związek chemiczny. Wpływa on na ośrodkowy układ nerwowy i odgrywa szczególnie istotną rolę w jego funkcjonowaniu u najmłodszych. Mleko kozie zawiera także tryptofan, który jest bardzo ważny w regulacji nastroju, poziomu odczuwania bólu i cyklu snu. Tryptofan odpowiada również za produkcję serotoniny, czyli tzw. hormonu szczęścia. Aminokwasy mleka koziego organizm szybko trawi i łatwo przyswaja, dlatego produkt ten uważany jest za lekkostrawny – wystarczy ok. 20 minut, aby go spalić.



Lista zalet mleka koziego jest długa. Korzystnie wpływa ono na mineralizację kości (kostnienie), poprawia także przyrost masy ciała. Polecane jest nie tylko dzieciom, ale i osobom starszym, które mogą mieć trudności z trawieniem przetworów mlecznych. Znajdują się w nim jedynie śladowe ilości metali ciężkich, które z kolei obecne są w mleku od krowy. Koza skutecznie „filtruje” wszystkie zanieczyszczenia. Cząsteczki tłuszczu w mleku kozim są nieduże i równomiernie rozmieszczone w całym napoju. Nie trzeba go homogenizować; proces ten zachodzi w nim naturalnie. Mleko kozie ma charakterystyczny słodkawo-słony smak. Jeśli zostało wyprodukowane zimą, zawiera więcej tłuszczu i białek. Można je spożywać na surowo, schłodzone (będzie wtedy miało najwięcej walorów spożywczych) albo przetworzone – najczęściej w postaci serów i jogurtów. Produkty te odkwaszają organizm, chronią przed szkodliwymi mikroorganizmami, pomagają pozbyć się zaparć. Mleko kozie zalecane jest osobom chorym na nowotwory. Co ciekawe, ludność wywodząca się z Bałkanów i Kaukazu podobno właśnie dzięki koziemu mleku cieszy się długowiecznością, a także sprawnością fizyczną i psychiczną aż do późnej starości. W kozim mleku kąpała się Kleopatra, która uznawała je za „eliksir piękna”.

wtorek, 15 stycznia 2013

Zimą jedz na gorąco.

Modyfikacja jadłospisu ma swoje uzasadnienie fizjologiczne i dietetyczne . Jak ciepłe potrawy wpływają na nasze samopoczucie i zdrowie? Już nasze babcie mówiły, że „ciepłe jest najzdrowsze”, i dbały o to, żeby chociaż jeden posiłek w ciągu dnia był podawany na gorąco.


Z zimowym menu nie kojarzy się lekka sałatka czy niskokaloryczne danie z lodówki, ale raczej zawiesista zupa, dobrze przyprawiony gulasz, dymiący bigos albo smakowite węglowodany: makaron z sosem, pachnące ciasto, chrupiące pieczywo. Posłuchaj swojego organizmu i weź coś na rozgrzewkę. Dobrym określeniem dla zimowych potraw będzie słowo sycące.

Zimą potrzebujemy więcej kalorii i dlatego mamy większą ochotą na bardziej treściwe dania. Jesteśmy stworzeniami stałocieplnymi, co oznacza, że przez cały czas musimy zapewnić organizmowi chłodzenie i ogrzewanie. We wnętrzu stale panuje w przybliżeniu ta sama temperatura. Kiedy zatem przebywamy na dworze i jest mróz, organizm musi uruchomić dodatkowe wytwarzanie ciepła. Ten wydatek energetyczny powinien być uzupełniany przez dostarczanie kalorycznego pożywienia. Właśnie dlatego zimą mamy ochotę na słodycze zupy, dania mięsne i mączne oraz na kasze. Nie wolno o zbytnio folgować ochocie na kaloryczne przysmaki, bo nadmiar kalorii niewykorzystanych na ogrzanie organizmu odłoży się w postaci zimowego tłuszczyku.

Dlaczego gotowane potrawy zimą są lepsze od surowych?


Proces gotowania powoduje, że składniki dania stają się łatwiej strawne. Jest to spowodowane tym, że podczas gotowania, czyli oddziaływania wysokiej temperatury następuje zerwanie niektórych wiązań chemicznych, czyli częściowy rozkład długich łańcuchów białek i węglowodanów na krótsze fragmenty. Po takiej obróbce wstępnej organizm lepiej sobie radzi z dalszym trawieniem i lepiej wykorzystuje energię uwalnianą z pożywienia. Nie wolną jednak zbyt długo gotować. Powoduje to utratę najcenniejszych składników, czyli witamin. Są one bardzo potrzebne zimą, by podtrzymać odporność na infekcje i dobrą kondycje organizmu.


Ciepłemu śniadaniu – tak!


Wiadomo, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem przez cały rok. Jednak zimą, kiedy wstajemy z ciepłego łóżka i wychodzimy na mróz, jest szczególnie ważne by rozgrzać się od wewnątrz. Potrzebujemy więcej energii na początku dnia niż latem. Zupy jako stały składnik obiadu w zimowej porze też są bardzo cenne. Są sycące i organizm łatwo je trawi. Jest w nich dużo warzyw dostarczających dużo witamin, składników mineralnych i błonnika. Stare przekonanie, że są tuczące, już dawno zostały obalone – zupy niezabielane śmietaną z mąką i gotowane na chudym mięsie mają niedużą wartość kaloryczną, a świetnie rozgrzewają. Letnie śniadanie, czyli jogurt z Muesli i owocami, zastąp ciepłą owsianką czy kaszą na mleku. Możesz dodać do niej ziarna słonecznika, sezam lub wiórki kokosowe i pokrojone drobno jabłko. Przypraw wanilią, cynamonem lub odrobiną czekolady.

Zgodnie z zasadami makrobiotyki, która lansuje styl życia polegający na przestrzeganiu pewnych kanonów żywienia, produkty żywnościowe dzielą się na trzy grupy:
  • zimne i chłodne: produkty mleczne (zwłaszcza jogurty), słodycze, owoce południowe ( ananasy, mandarynki, pomarańcze, cytryny, grejpfruty), niektóre warzywa ( pomidory, sałata, ogórki);
  • neutralne: zboża, pieczywo;
  • ciepłe i gorące: mięso (głównie czerwone), kasze, fasola, groch, soczewica i ostre przyprawy;
Zimą powinniśmy z umiarem spożywać produkty zimne i chłodne, a częściej sięgać po te z grupy ciepłych i gorących.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Miód i jego właściwości.

Mój ojciec jest pszczelarzem i zawsze zachęcał mnie do jedzenia miodu, dodawania go do herbaty, mleka czy też posiłków, które sobie robiłem. Wpajał mi, że miód jest wspaniałym lekiem na różne dolegliwości, działa również profilaktycznie. On od zawsze je miód i nie pamiętam kiedy ostatnio był przeziębiony. Ja także widzę jego dobroczynne działanie dla mnie. Nawet po ciężkim treningu na mrozie nie chorowałem.


Dobroczynne właściwości miodu odkryli już starożytni Egipcjanie, którzy naczynie z miodem wkładali faraonom do grobowca. Ten słodki nektar od zawsze ceniony był też przez nasze babcie, które słusznie wykorzystywały właściwości miodu w leczeniu różnych chorób. Dziś wiemy już dokładnie jakie działanie ma ten słodki nektar na nasz organizm.Najchętniej kupujemy miód płynny, bo uważamy, że taki jest najlepszy jakościowo. Niektórzy twierdzą wręcz, że ten skrystalizowany to podróbka, bo pszczelarz dosypał do niego cukru. To mit. Niemal każdy miód krystalizuje się w ciągu trzech, czterech miesięcy od wyprodukowania go przez pracowite pszczoły. Im więcej w miodzie cukru gronowego (glukozy), tym krystalizacja szybsza. Jeśli lubimy miód płynny, powinniśmy go jak najczęściej mieszać. Gdy długo stoi na półce i ciągle ma postać płynną, to jest oszukany. Ba, dystrybutorzy miodów podgrzewają je, niszcząc ich właściwości. A to dlatego, że my, klienci, szukamy miodów płynnych, choć to właśnie krystalizacja jest oznaką jakości.
 Nie wierzycie? Wystarczy wejść w środku zimy do pierwszego z brzegu supermarketu - gwarantuję, że bez względu na gatunek każdy miód będzie wyglądał tak samo - zawsze złoty, zawsze płynny. Także ten, który można spokojnie uznać za chory wymysł ludzkiej wyobraźni, relikt PRL-u, kiedy to wszystkiego brakowało i wszystko się podrabiało, czyli sporządzony z cukru i wody tzw. miód sztuczny. Jakże paskudny w smaku, ale za to tani, nie dziwota więc, że znajdziemy go na liście składników wielu miodowych produktów. Półki sklepowe zamiast prawdziwego miodu pełne są tzw. przemysłowego, który, według rozporządzenia ministra rolnictwa, "może posiadać nietypowy dla miodu zapach i smak", "zaczynać fermentować lub być sfermentowany" albo po prostu "być przegrzany".

Miód przemysłowy dodawany jest do chlebów, ciastek, wyrobów cukierniczych, płatków śniadaniowych. Tak naprawdę nie jest nośnikiem żadnych wartości odżywczych poza słodyczą, ale jakże pięknie słowo "miód" wygląda na opakowaniu. Nie dajmy się więc nabrać na bzykające na naklejkach pszczółki i zawsze czytajmy informacje o składzie na opakowaniu!

Miód zwietrzały, fermentujący czy podgrzany do temperatury powyżej 40 st. C traci wartości odżywcze. Wysoka temperatura niszczy enzym przeciwbakteryjny - inhibinę, ponieważ zawiera on białko. A co się dzieje z podgrzanym białkiem, wie każde dziecko, które kiedykolwiek w życiu gotowało jajko. Jeśli ktoś myśli, że większość miodów w sklepach pochodzi z Polski, to się słodko myli. Najwięcej importuje się go z Chin, Ukrainy, Argentyny, Kanady. Tak, dzieje się to w kraju, w którym miody (także pitne) produkowane są od wieków. Tyle że jego kilogram sprowadzany z krajów tropikalnych kosztuje ok. 6 zł, a cena polskiego to 20-30 zł.

W sklepie niełatwo jest rozpoznać polski miód. Dlaczego? Z powodu mieszanek. Dystrybutorzy mieszają tańszy i gorszy jakościowo miód importowany z polskim, żeby nadać mu "polski" smak. Pół biedy, gdyby mieszanka miała proporcje 1:1. Zwykle jednak wlewa się kroplę miodu polskiego w morze importowanego. Żeby "oszusta" wymieszać, trzeba go jeszcze podgrzać do temperatury wyższej niż 40 st. C, a wtedy - jak już wiemy - miód traci właściwości.

Wielu pszczelarzy uważa takie praktyki za nieuczciwe, bo konsument ma prawo wiedzieć, co kupuje. Poza tym, jak ciągle dowiadujemy się z licznych kontroli inspekcji handlowych w całym kraju, jakość mieszanek jest marna. W importowanych miodach są np. obce pyłki, które mogą uczulać. W tych sprowadzanych z Chin czy Indii nieraz znajdowano groźne substancje, jak ołów - trucizna wnikająca w czerwone krwinki, zaburzająca krążenie i uszkadzająca mózg - albo antybiotyki, np. chloramfenikol stosowany na tyfus, czerwonkę czy gruźlicę, powodujący podczas leczenia wiele skutków ubocznych, w tym uszkodzenie DNA. W ulach w krajach azjatyckich często stosuje się preparaty zapobiegające rozwojowi bakterii, zakazane przez UE. Zanim więc kupimy miód, spójrzmy na etykietę. Zwróćmy uwagę na konsystencję, napisy na opakowaniu, czy podane jest nazwisko i adres pszczelarza, czy tylko firmy-dystrybutora czy jest to miód polski, czy międzynarodowa mieszanka. Ponieważ pszczoły masowo wymierają, o dobry miód będzie, niestety, coraz trudniej. Dlatego warto wspierać rodzimych pszczelarzy i ich pracowitych czarno-żółtych robotników.

Skład miodu

Miód zawiera cukry proste i jest pożywny dla organizmu. Jest bogaty w węglowodany, kwasy organiczne, białko, związki flawonoidowe, witaminy z grupy B (B1, B2, B6), kwas foliowy oraz biopierwiastki, takie jak: potas, magnez, wapń, żelazo, krzem, fluor i cynk.


Zalety miodu

  1. Dzięki cennym składnikom miód pobudza wydzielanie śliny i dostarcza enzymów, które ułatwiają trawienie pokarmów. To dlatego jest tak ważny w łagodzeniu dolegliwości przewodu pokarmowego,m.in. wrzodów żołądka, dwunastnicy i nieżytu jelit. Działa też łagodnie przeczyszczająco.
  2. Neutralizuje zatrucia, także grzybami. Ten słodki przysmak ma też działanie antybiotyczne, dzięki nadtlenkowi wodoru, który silnie hamuje rozwój bakterii, grzybów i pierwotniaków.
  3. Naukowo udowodniono też, że miód uodparnia organizm. Można również powiedzieć, że leczy choroby skórne, przyspiesza gojenie się ran i owrzodzeń. Usuwa kamienie nerkowe i żółciowe, piegi, plamy, przynosi ulgę w bólach stawów.
  4. Ten pszczelarski produkt wydatnie wzmacnia mięsień sercowy i jego wydolność, powoduje silniejsze i spokojniejsze jego bicie, wpływając w ten sposób korzystnie na lepsze ukrwienie naczyń wieńcowych. Takie właściwości ma zwłaszcza miód gryczany i rzepakowy. Oba te miody obniżają ciśnienie krwi i regulują gospodarkę sodowo-potasową.
  5. Miód wpływa na wzrost liczby czerwonych ciałek krwi i leczy niedokrwistość. Wspomaga chorą wątrobę i niedomagający pęcherzyk żółciowy. Pomaga w chorobach nerek i moczowodów. Jest znakomitym środkiem regenerującym osłabione siły witalne organizmu po przebytych operacjach, wypadkach. Działa jako odtrutka dla kofeiny, czy nadmiernie łykanych tabletek od bólu głowy. Może też obniżać zawartość alkoholu we krwi.
  6. Ogromną i bardzo ważną zaletą miodu jest też to, że eliminuje i neutralizuje szkodliwe skutki uszkodzenia tkanek organizmu promieniami Roentgena, promieniowaniem emitującym z telewizora, komputera czy telefonu komórkowego.
Wszystkie wyżej wymienione właściwości lecznicze w mniejszym lub większym stopniu ma miód wielokwiatowy, czyli pochodzący z różnych rodzajów kwiatów rosnących w promieniu 2 km od ula.
Pamiętajmy również, że widoczne efekty lecznicze osiąga się przez systematyczne i długotrwałe spożywanie dość dużych dawek miodu tj. 60-100 gramów na dobę, czyli trzech, czterech łyżek. Jeśli chcemy powstrzymać rozwój miażdżycy, albo obniżyć ciśnienie, powinniśmy na stałe włączyć miód do codziennego jadłospisu. Najlepiej gryczany lub rzepakowy.
Właściwości lecznicze tej płynnej słodyczy zależą od roślin, z których pochodzi zbierany przez pszczoły nektar.
Rodzaje miodu i ich właściwości:
  • gryczany wskazany podczas stanów wyczerpania, przy nerwicach, złamaniach kości i problemach z układem krążenia,
  • spadziowy zalecany w chorobach dróg oddechowych (także gruźlicy i zapaleniu płuc), zaburzeniach przemiany materii i cukrzycy, astmie, katarze, 
  • wielokwiatowy działa korzystnie przy alergiach, katarze siennym i trudno gojących się ranach,
  • lipowy uspokaja, ma właściwości antyseptyczne, wspomaga leczenie grypy i zapalenia oskrzeli, łagodzi uporczywy kaszel,
  • akacjowy wpływa kojąco na zaburzenia pracy przewodu trawiennego, jest wskazany zwłaszcza przy nadkwaśności,
  • wrzosowy jest pomocny przy leczeniu prostaty, schorzeń nerek i pęcherza moczowego,
  • rzepakowy wzmacnia mięsień sercowy, zalecany jest przy miażdżycy, niewydolności krążenia, zaburzeniach rytmu serca, i w infekcjach dróg żółciowych.

Miód jest kolejnym naturalnym lekiem, który powinno się stosować. Zachęcam do stosowania domowych sposobów leczenia, np. za pomocą miodu.

wtorek, 8 stycznia 2013

Śniadanie - jedz jak król

Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Musi dostarczyć nam energii potrzebnej do pracy, stawiania czoła obowiązkom i zadaniom, jakie przyniesie nowy dzień. 




Gdy już rano wreszcie wstajemy po wcześniejszym przestawieniu budzika na kolejną drzemkę, zostaje nam bardzo mało czasu na zjedzenie śniadania. Większość osób mają świadomość, że zostało mało czasu dokonuje porannej toalety – prysznic , suszenie włosów, bo przecież musimy jakoś wyglądać w pracy – i wypicie na stojąco filiżanki kawy. Na śniadanie machamy ręką z pogardą, bo przecież świat się przez to nie zawali. Czasem uda się chwycić w locie coś do przekąszenia i pędzimy do pracy. Pocieszamy się, że podobnie jak wczoraj, czy każdego innego dnia, po opędzeniu pierwszych obowiązków wyskoczymy przecież do pobliskiego sklepiku i coś tam sobie wybierzemy do zjedzenia. Nawet nie chcemy pamiętać jaki popełniamy błąd. Powinniśmy wiedzieć, że tuż po przebudzeniu poziom glukozy we krwi staje się najniższy w ciągu całej doby. Właśnie dlatego rano powinniśmy zjeść pełnowartościowy posiłek. Wiadomo, że samochód bez paliwa nie pojedzie. Organizm człowieka, pozbawiony śniadania, wprawdzie ruszy do działania, ale zmuszany jest do pracy ponad siły. Brakuje mu energii, więc umysł nie pracuje prawidłowo. Już na początku dnia jesteśmy zmęczeni i senni. Mamy złe samopoczucie i brak nam zapału i mamy problemy z koncentracją. Nie mówiąc już o tym, że brak nam sił na pracę fizyczną.


Nie jedząc śniadania, przejadamy się w drugiej połowie dnia, jemy o wiele więcej na obiad i kolację. Narastający głód często powoduje napady obżarstwa. Takie postępowanie prowadzi do niekorzystnych gwałtownych spadków i wzrostów insuliny, gromadzenia się tkanki tłuszczowej, oraz do permanentnego uczucia zmęczenia, bólu głowy, rozdrażnienia i rozkojarzenia. Według dietetyków, poranny posiłek pozwala na kontrolę uczucia głodu w ciągu całego dnia. Zjedzenia śniadania reguluje produkcję insuliny, stabilizuje poziom glukozy już rano, co ułatwi utrzymanie go na uregulowanym poziomie przez cały dzień, poprawia przemianę materii, zapewnia lepsze funkcjonowanie układu trawiennego.

Jak więc powinniśmy rozpoczynać każdy dzień? Oczywiście solidnym śniadaniem. Jeżeli spożywa się 5 posiłków dziennie, pierwsze śniadanie powinno stanowić od 25 do 30 proc. udziału kalorycznego w całodziennym odżywianiu, a drugie od 5 do 10 proc.

Stare jak świat przysłowie przypomina – Śniadanie zjedz jak król, obiad jak książę, a kolację jak żebrak. W pierwszym posiłku dnia powinno znaleźć się kilka składników. Przede wszystkim białko, czyli chude wędliny, jaja, mleko, jogurt, kefir, maślanka lub twaróg. Następnie węglowodany, najlepiej złożone, a więc pieczywo pełnoziarniste i razowe, płatki owsiane lub żytnie, musli wielozbożowe. Nie może zabraknąć tłuszczów, głównie roślinnych, np. oliwy z oliwek. Mogą też być tłuszcze naturalnie występujące w produktach nabiałowych. Nie zaszkodzi odrobina masła.

Warto pamiętać o witaminach i minerałach. Zawierają je nie tylko świeże warzywa i owoce, lecz także dżemy, powidła oraz soki świeżo wyciskane. Nie zjadajmy jednak każdego dnia tych samych produktów. Jedzenie powinno być urozmaicone, abyśmy mieli szansę dostarczyć organizmowi wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Nie konieczna jest odrębna dieta dla panów, którzy wykonują pracę wymagającą wzmożonej aktywności fizycznej i dla spędzających czas na posiedzeniach i naradach, za biurkiem czy przy komputerze. Mogą jeść to samo, jest jednak różnica ilościowa, o której trzeba pamiętać. Zapotrzebowanie mężczyzny w wieku 31-50 lat o masie ciała 90 kg wynosi 3000 kcal przy małej aktywności fizycznej, a przy dużej aktywności zwiększa się aż o 1200 kcal.

Panowie aktywni fizycznie powinni sięgać od czasu do czasu po batoniki energetyczne. Pozwalają one bowiem wyrównać zapotrzebowanie organizmu na kalorie. Należy jednak pamiętać o prawidłowym doborze tych batoników, posługując się tzw. indeksem glikemicznym wyrażonym w procentach. Dobór odpowiedniego batonika zależy od tego na czym nam zależy w danej chwili. Im indeks glikemiczny jest wyższy tym większą dawkę energii dostarczamy sobie w krótkim czasie. 

Na polskich stołach królują kanapki popijane herbatą. Dużą popularnością, jako dodatek do pieczywa, cieszą się jajecznica, kiełbaski, parówki na gorąco, naleśniki. Mężczyźni raczej rzadko sięgają po przetwory mleczne, a szkoda. Mleko może nie każdy lubi i nie każdy dobrze się po nim czuje, ale szeroki wybór jogurtów smakowych i naturalnych oraz niedoceniane a bardzo zdrowe kefiry znakomicie wpływają na układ pokarmowy, poprawiają trawienie i metabolizm, no i są niezastąpione, kiedy chcemy odżywiać się lekko i zdrowo. Wciąż za rzadko pojawiają się w naszym porannym menu warzywa i owoce. Bardziej pożywne i urozmaicone śniadania, na których przygotowanie potrzeba więcej czasu, jadamy w weekendy. I to jest pocieszające.

niedziela, 6 stycznia 2013

L-karnityna a odchudzanie.

Karnityna to związek chemiczny, który jest syntetyzowany w naszym organizmie z aminokwasów lizyny i metioniny. L-karnityna wzięła swoją nazwę od łacińskiego określenia carnio (mięso), ponieważ po raz pierwszy uzyskano ją z mięśni. Jej inna nazwa to witamina Bt. Karnityna typu D  nie posiada działania biologicznie czynnego, w przeciwieństwie do karnityny typu L, która wpływa na przemiany lipidowe i kondycję mięśni. Główną rolą l-karnityny jest transport kwasów tłuszczowych do mitochondriów, gdzie są one spalane i dzięki temu powstaje energia, którą wykorzystujemy do pracy naszego organizmu. Substancja ta pomaga również w oczyszczaniu organizmu z toksyn. Ten związek chemiczny ulega syntezie w wątrobie, nerkach i mózgu. Jej synteza w wątrobie wymaga obecności witamin C, PP, B6 i żelaza.

Karnitynę dostarczamy również do organizmu z pożywieniem. Najwięcej jej znajdziemy w przetworach mlecznych, rybach  i mięsie, przede wszystkim w wieprzowinie, baraninie i wołowinie. Produkty pochodzenia roślinnego zawierają zbyt mało l-karnityny, aby dzięki nim pokryć zapotrzebowanie na tę substancję, które wynosi 15 mg na dobę. 

L-karnityna to substancja bardzo często dodawana do rożnego rodzaju suplementów dla sportowców i osób chcących zgubić zbędne kilogramy. Dodatkowa suplementacja l-karnityny zalecana jest właśnie sportowcom uprawiającym intensywny trening fizyczny i  osobom ciężko pracującym fizycznie, a także wegetarianom. To właśnie wegetarianie są szczególnie narażeni na niedobór l-karnityny.

Niedobór l-karnityny może prowadzić do wielu groźnych schorzeń, wśród których należy wymienić te, które   dotyczą tkanki mięśniowej: miopatia (osłabienie mięśni szkieletowych), uszkodzenia mięśni oraz niewydolność mięśnia sercowego. L-karnityna jest podawana pomocniczo w przypadku przeprowadzania  dializ, leczeniu zaburzeń związanych z gospodarką tłuszczową, otyłością i chorobą Alzheimera, a także u osób cierpiących na AIDS, miażdżycę naczyń obwodowych, chorobę wieńcową oraz niewydolność krążenia.

Niektóre badania sugerują, że dodatkowa podaż l-karnityny może przyspieszać proces spalania tłuszczów, a w konsekwencji prowadzić do większej utraty masy ciała. Wyniki jednak nie są jednoznaczne dlatego nie można oczekiwać cudów po zastosowaniu tego suplementu. Nie należy spodziewać się, że sama podaż l-karnityny przyczyni się do obniżenia masy ciała, ewentualnie będzie ona miała wpływ wspomagający przy równoczesnym zastosowaniu diety oraz aktywności fizycznej.
L-karnityna powoduje, że organizm wytwarza energię z zapasów tłuszczowych, a ponadto zapobiega ponownemu tworzeniu się komórek tłuszczowych i ich magazynowaniu. Niestety mitochondria przemieniają tłuszcz w energie wtedy, gdy organizm wykazuje na tę energię zapotrzebowanie, czyli np. podczas ćwiczeń fizycznych. L-karnityna sama w sobie nie powoduje przemian energetycznych, a jedynie ułatwia transport komórek tłuszczowych do mitochondriów.Dlatego trudno o efekty, jeżeli suplementacja diety za pomocą preparatów zawierających l-karnitynę, nie będzie poparta treningiem fizycznym. 

W celach odchudzających można stosować l-karnitynę w postaci tabletek i  kapsułek albo też suplementy, które oprócz l-karnityny mają w swoim składzie również inne substancje wspomagające proces odchudzania, np. zielona herbata, ocet jabłkowy czy chrom.Coraz częściej l-karnityna dodawana jest do spalaczy tłuszczu, gdzie występuje razem z termogenikami, m.in. guaraną, kofeiną czy kwasem linolowym CLA.

piątek, 4 stycznia 2013

Mięta - zielony lek.

Już w starożytności wychwalano jej lecznicze właściwości. Chińczycy doceniali jej działanie uspokajające, przeciwbólowe i pobudzające, świeżymi liśćmi leczono mdłości, bóle głowy a nawet żółtaczkę. Dziś lubimy ją przede wszystkim ze względu na charakterystyczny przyjemny smak, mało kto zdaje sobie jednak sprawę z nieocenionego wpływu, jaki wywiera na nasze zdrowie. Mięta jest jednym z najstarszych leków na świecie.


Miejsca występowania

Miętę spotkać można przede wszystkim na terenach Europy, Azji i Ameryki Północnej, tak naprawdę jednak roślina ta dobrze czuje się we wszystkich strefach umiarkowanych (zwłaszcza w miejscach wilgotnych, bogatych w próchnicę). I mimo że istnieje ok. 30 gatunków, wszystkie mają takie same właściwości lecznicze i zastosowanie. Jedyną różnicę znajdziemy w składzie chemicznym olejków eterycznych, którym mięta zawdzięcza swoje zdrowotne właściwości. Najbardziej u nas znany gatunek – Mentha piperita (Mięta pieprzowa) to czyste dzieło przypadku - ok. 400 lat temu w Anglii doszło do naturalnej krzyżówki trzech dziko rosnących gatunków (Mentha rotundifolia, Mentha longifolia, Mentha aquatica). Nazwa "pieprzowa" odnosi się do charakterystycznego zapachu, kojarzącego się z pieprzem.

Dlaczego leczy?
Lecznicza moc mięty koncentruje się przede wszystkim w olejku eterycznym pozyskiwanym z liści i ziela rośliny (2 kg miętowego suszu daje ok. 10-30 ml olejku). Głównym jego składnikiem jest mentol (ok. 50-80 proc.), który działa odświeżająco, antyseptyczne, przeciwwirusowo i przeciwbólowo (niestety może również podrażniać skórę). W olejku znajdziemy również flawonoidy (przeciwutleniacze), którym mięta zawdzięcza swe właściwości rozkurczające, garbniki, które działają przeciwzapalnie i ściągająco, a także zbawienne dla układu trawiennego gorycze. Olejek miętowy wykorzystuje się w inhalacjach np. w dolegliwościach górnych dróg oddechowych, płukankach – w stanach zapalnych jamy ustnej (doustne stosowanie zawsze skonsultuj z lekarzem!), a także miejscowo w celu złagodzenia podrażnień i świądu skóry.

Ważne!

O ile stosowanie świeżej lub suszonej mięty nie pociąga za sobą skutków ubocznych, to w przypadku olejku eterycznego pamiętać trzeba o kilku ważnych zasadach:
  1. Nie stosujemy go u astmatyków, niemowląt i małych dzieci (w tym wypadku lepiej w ogólne zrezygnować ze wszystkich „produktów” miętowych) – może się to bowiem skończyć skurczem krtani.
  2. Nie łączymy go z lekami homeopatycznymi.
  3. Przed zastosowaniem kobiety w ciąży powinny skonsultować się ze swoim lekarzem.
  4. Przed miejscowym zastosowaniem sprawdzamy, czy nie wystąpi reakcja alergiczna. Jak to zrobić? W łyżce oleju roślinnego (np. słonecznikowego) rozpuść kroplę olejku. Roztworem posmaruj skórę za uchem. Jeśli w ciągu 12 godzin nie wystąpi zaczerwienienie, podrażnienie lub swędzenie skóry, olejek możesz stosować bez obaw.

Zastosowanie mięty.

Mięta jest niezastąpiona w leczeniu dolegliwości układu pokarmowego – "relaksuje" mięśnie jelit, łagodząc kolkę, wzdęcia, pomaga w bólach i skurczach żołądka, zgadze, mdłościach i wymiotach (doskwierających również w chorobie lokomocyjnej). Flawonoidy zawarte w olejku zwiększają produkcję żółci, co korzystnie wpływa na proces trawienia, zaś gorzkie składniki (tzw. gorycze) oczyszczają wątrobę i pęcherzyk żółciowy, chroniąc przed pojawieniem się kamieni żółciowych. Ulgę w dolegliwościach żołądkowo-trawiennych może przynieść napar z mięty: łyżkę suszonych liści miętowych zalej 150 ml wrzątku, pozostaw pod przykryciem 10-15 minut. Pij filiżankę po każdym posiłku.



Z powodzeniem wykorzystuje się ją podczas grypy, przeziębienia i gorączki (stosowane wewnętrznie poprawia krążenie i działa napotnie). W nieżytach górnych dróg oddechowych (uporczywy kaszel, zapalenie oskrzeli) zaleca się często inhalacje z wykorzystaniem olejku lub liści mięty (garść suszonych liści lub kilka kropli olejku na miseczkę wrzątku). Roślina ta działa relaksująco i uspokajająco, łagodzi niepokój, nerwowość, napięcia ale także różnego rodzaju bóle, w tym migrenowe (dobrze sprawdzają się inhalacje). Napar z mięty kobiety mogą stosować podczas bólów miesiączkowych. Często stosuje się też mięte podczas problemów ze snem. 
Pomaga na problemy skórne: świąd, podrażnienia, opryszczkę, a nawet grzybice (olejek eteryczny rozcieńcz w oleju roślinnym w proporcji 1:20, stosuj miejscowo). 
Jeśli tylko macie taką możliwość, zachęcam do samodzielnego zbierania i suszenia mięty (a także wszystkich innych ziół). I wcale nie trzeba wyprawiać się po nią za miasto! Z powodzeniem można hodować miętę we własnym ogródku, jest to bowiem roślina łatwa w uprawie i poza wilgotną próchniczą glebą, nie ma specjalnych wymagań. Zbierać ją możemy od czerwca do listopada.
Zachęcam do stosowania mięty w domowym leczeniu.

czwartek, 3 stycznia 2013

Nordic walking - dyscyplina dla wszystkich.


W Polsce utarł się stereotyp nordic walking, jako sportu dla kobiet i osób starszych. Poprzez takie przekonanie obecnie niewielu mężczyzn w sile wieku uprawia tego rodzaju aktywność fizyczną. Szkoda, gdyż nordic walking stanowi doskonałe ćwiczenie w znacznym stopniu poprawiające wytrzymałość, wspomagające proces odchudzania oraz co najważniejsze angażujące praktycznie wszystkie mięśnie ludzkiego organizmu. Warto więc wprowadzić skandynawski marsz do swoich treningów.        
Obecnie nordic walking jest szeroko stosowany w rehabilitacji (szczególnie u osób po zawale serca), w procesie odchudzania (jako doskonałe narzędzie treningowe do spalania zbędnej tkanki tłuszczowej) oraz przez osoby starsze. Właśnie z tego względu większość młodych osób postrzega ten rodzaj aktywności fizycznej jako ćwiczenie dla osób w podeszłym wieku. Wynika to poniekąd z tego, iż rzadko kiedy na ulicach i w parkach naszych miast można spotkać kogoś młodego, kto spaceruje z kijkami. Szkoda, gdyż skandynawski marsz może stanowić doskonałe urozmaicenie naszych treningów. Warto również pamiętać, iż wykonywany w szybkim tempie nordic walking jest bardzo intensywnym ćwiczeniem.



Historia nordic walking zaczęła się w Finlandii w latach 20-stych XX wieku jako letni trening dla biegaczy narciarskich. Z czasem coraz więcej osób zaczęło uprawiać ten rodzaj aktywności fizycznej rekreacyjnie. Pierwsza oficjalna publikacja na temat nordic walking została opublikowana w 1997 roku przez Fina Marko Kantaneva. Od tego momentu nastąpił gwałtowny rozwój tej formy rekreacji ruchowej. Szacuje się, iż obecnie nordic walking uprawia kilkanaście milionów ludzi na całym Świecie. W Polsce liczbę ćwiczących szacuje się nawet na kilkadziesiąt tysięcy osób. Należy jednak pamiętać, że cały czas coraz więcej osób przekonuje się do tego rodzaju aktywności fizycznej.



Specyfika nordic walking polega na szybkim marszu z wykorzystaniem specjalnych kijków. Ich celem nie jest podpieranie się, do czego niestety wykorzystuje je większość ćwiczących osób, a angażowanie górnych partii ciała, w szczególności mięśni znajdujących się w obrębie obręczy barkowej. Zastosowanie kijka, który jednocześnie z noga zakroczną odpycha ciało od podłoża pozwala na uzyskanie dużo szybszego tempa, niż ma to miejsce w przypadku zwykłego marszu.



Jedynym sprzętem treningowym, który jest wymagany do uprawiania nordic walking są odpowiednio dobrane kijki.


 Długość kijków jest uzależniona od wysokości ciała, długości kończyn górnych oraz stopnia zaawansowania osoby ćwiczącej. Powszechnie przyjmuje się, że długość kijka powinna wynosić około 72% wysokości ciała ćwiczącego. Rękojeść kijka stosowanego w nordic walking powinna zapewnić komfortowy i pewny uchwyt. Ponadto musi być ona wyposażona w pasek umożliwiający ciągnięcie kijka za sobą w fazie przenoszenia (biernej fazie pracy kończyny górnej). Końce kijków powinny być wyposażone w kolce umożliwiające ich wbicie w podłoże pod odpowiednim kątem.
Wykorzystywane w nordic walking kijki angażują mięśnie zlokalizowane w górnych partiach ciała, zwłaszcza te znajdujące się w obrębie obręczy barkowej, które podczas zwykłego marszu pracują w znikomym stopniu. Ponadto pozycja, jaką należy zachować podczas skandynawskiego marszu, wymusza pochylenie tułowia do przodu, co w efekcie prowadzi do zintensyfikowania pracy wykonywanej przez mięśnie grzbietu. W czasie nordic walking intensywnie pracują również mięśnie zlokalizowane w obrębie kończyn dolnych, miednicy (przede wszystkim mięśnie biodrowo-lędźwiowe i pośladkowe) oraz kończyn górnych. Szacuje się, że podczas tego rodzaju aktywności fizycznej pracuje około 90% mięśni ludzkiego organizmu.
Zapraszam do uprawiania tej dyscypliny.

Witam na blogu.


Witam.

W swoim blogu będę pisał o tym jak można zdrowo żyć. O czynnikach, które pomagają w zachowaniu zdrowego wyglądu i dobrego samopoczucia. Napiszę o dietach, które są ważnym elementem naszego życia, ale również o aktywności fizycznej, która dla mnie jako młodego mężczyzny jest kluczem do bycia zdrowym. Oczywiście pisząc o zdrowym stylu życia nie można uniknąć tematu nałogów, jakie panują w dzisiejszym społeczeństwie. To tych przyzwyczajeń trzeba się pozbyć. To one niszczą nasze organizmy i naszą psychikę.
Cieszy obecne podejście mediów do zdrowego stylu życia, to media kreują pewne postawy, a ostatnio dużo mówi się o potrzebie prowadzenia zdrowego stylu życia. Tym jak powinno się zdrowo żyć, nie powinni przejmować się tylko starsze osoby, ale również młodzież, która  wcześniej sięga po różnego rodzaju używki, które są łatwo dostępne. Rozwój technologii sprawił, że młodzi ludzie spędzają większość wolnego czasu przed komputerem, konsolami do gier, zamiast aktywnie spożytkować ten czas. Ale o tym innym razem.
Życzę miłego czytania.

Pozdrawiam.